Analizy

Centralny Port Komunikacyjny. Czy Polska jest gotowa?

W ostatnim czasie przez media przetoczyła się dyskusja na temat CPK wywołana przez polityków, którzy bardzo aktywnie w tej materii działają. Sprawa poszła na tyle daleko, że przy KPRM został powołany pełnomocnik ds. realizacji tej inwestycji. Jest to dobry ruch, ponieważ tego typu inwestycja wymaga koordynacji międzyresortowej.

Podstawowe pytanie, które pada z ust przeciwników to zarzut, że to jest utopia i nie ma sensu. Zwolennicy z kolei uważają to za szansę na skok cywilizacyjny Polski oparty o nowe technologie. Zanim przejdziemy do różnych argumentów spróbujmy postawić diagnozę gdzie jesteśmy i jaką wiedzą dysponujemy

1. Polska nie ma spójnego planu transportowego na 30-50 lat na przód. Obecna strategia kończy się w 2030 r. i nie ma on już z rzeczywistością wiele wspólnego.

2. Pomysł nie jest nowy – pierwsze plany są z początku lat 90.

3. Mamy studia wykonalności KDP dla „Y” do Berlina i Wiednia przez Pragę.

4. Mamy wyniki prac międzyresortowego zespołu ds. energetyki z 2008 r.

5. Mamy utajnione wstępne studium wykonalności dla CPL – Tak takie opracowanie zostało przygotowane w 2015 r. – wnioski z niego płynące są podobno negatywne, ale nie mając wglądu nie można odpowiedzialnie stwierdzić jakie przyjęto założenia itd.

Proste założenia
CPK nie może istnieć bez szybkiego dojazdu (droga/kolej) do głównych aglomeracje w promieniu 200-300 kilometrów.
• Potrzebne jest więc KDP (koleje dużych prędkości) i sieć (A/S) – praktycznie jest.
Koleje dużych prędkości nie mają sensu na krótkich odcinkach (ww. 200-300km). A więc ich rola musiałaby być rozszerzona do Państw ościennych (Niemcy, Czechy)
Budowa KDP zmusza nas do zmiany napięcia na sieci kolejowej i rozbudowy nowej infrastruktury energetycznej lub budowy dedykowanej infrastruktury energetycznej poświęconej stricte KDP.
• Sumaryczne nakłady inwestycyjne dla powyższych zadań rozłożone na około 10 lat mogą wynieść od 70 do 100 miliardów złotych (w zależności od wyboru wariantu). Argumenty przeciw znaleźć jest dość łatwo. Najważniejszy to finansowanie. Pesymiści tu upatrują największe zagrożenie.

Czy słusznie? Trudno dać jednoznaczną odpowiedź. Patrząc na realia polityczne w demokracji lepiej te pieniądze przeznaczyć na „socjal” niż na niezauważalne z punktu widzenia zwykłego „Kowalskiego” korzyści ekonomiczne. Dodatkowo inicjatorzy muszą się wykazać wizjonerstwem i rozpocząć proces nie dla siebie, ponieważ trudno oczekiwać aby dana partia utrzymała się 10-15 lat przy władzy. Tak więc obciążenie budżetu nawet w formie zabezpieczenia obligacji rządowych jest mało prawdopodobne. „Chińczycy” – tutaj musimy spojrzeć na realność obietnic, planów i skonfrontować je z rzeczywistością.

Po pierwsze jeszcze nigdzie w UE Chińczycy nie zostali wpuszczenie na duże inwestycji infrastrukturalne. Po drugie ich oczekiwania są mało realne do spełnienia – ich banki pożyczają, ich firmy budowlane budują – Polska płaci raty przez 30-50 lat. Najbardziej realną formą finansowania są obligacje infrastrukturalne na wzór USA – 50-75 -letnie i wspólny plan z Niemcami i Czechami – podniesienie projektu do rangi europejskiej. Kolejne ważne ryzyka, które mogą mocno utrudnić cały proces, to możliwości organizacyjne i biurokracja. Miniona i obecna perspektywa finansowa pokazała i pokazuje, że duże inwestycje są bardzo trudne do realizacji ze względu na gigantyczną biurokrację hamującą cały proces i słabo przygotowany aparat państwowy do tego typu zadań.

Dodaj komentarz