Tak źle jeszcze nie było. Spółka DBP podsumowała frekwencję w styczniu. Deficyt w pierwszym miesiącu roku wyniósł 2,5 mln euro. – Bez pomocy państwa mogą wystąpić problemy z kursowaniem kilku linii, a w najgorszym wypadku nawet zwolnienia pracowników – potwierdzają operatorzy transportu publicznego w Bratysławie, Koszycach, Preszowie i Żylinie.
O wsparcie finansowe w imieniu przewoźników zwrócił się do rządu Martin Rybanský, prezes zarządu Dopravní podnik Bratislava (DPB).
Trudna sytuacja finansowa DPB trwa prawie rok – praktycznie od początku pandemii. Z uwagi na działania antyepidemiczne w kraju, styczeń (pod względem frekwencji) był dla przewoźnika najgorszym miesiącem. Deficyt spółki wyniósł 2,5 mln euro.
Strata przychodów DPB od początku pandemii wzrosła do kwoty 21 milionów euro.
– Pomimo tego DPB dokłada wszelkich starań, aby zapewnić wysokiej jakości, niezawodny i bezpieczny transport publiczny dla mieszkańców, którzy mimo ograniczeń nadal muszą dojeżdżać do pracy – informuje spółka.
Operatorzy transportu publicznego na Słowacji – z Bratysławy, Żyliny, Preszowa i Koszyc – zgadzają się, że sytuacja jest poważna. Takiej utracie dochodów nie można zaradzić wewnętrznymi środkami oszczędnościowymi.
– Staramy się zapewnić pasażerom maksymalny możliwy poziom bezpieczeństwa i chcemy uniknąć dalszych ograniczeń w tworzeniu rozkładów jazdy. To komplikowałoby ich codzienne podróże. Od początku pandemii to kierowcy transportu publicznego są najbardziej narażeni na wirusa – każdego dnia przewożą setki ludzi. Przy cięciu połączeń istnieje ryzyko zwolnień. Wzywamy wszystkie ministerstwa, ministrów i rząd, by nam pomogli. Bez niezawodnego i bezpiecznego transportu publicznego miasta nie mogą funkcjonować – powiedział Martin Rybanský, prezes zarządu DPB.