Centralny Port Komunikacyjny – to wielki projekt, o którym mówi i pisze się dużo. Bardzo dużo.
Mikołaj Wild, pełnomocnik rządu ds. budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, powiedział, że w Polsce zostanie stworzone coś, czego w tej skali nie budował nikt na świecie. Nigdzie na świecie nie połączono bowiem głównego węzła kolejowego z głównym węzłem lotniczym.
Jest to więc unikalna operacja, która ma mieć wpływ na sprawy globalne. Media od miesięcy żyją tym projektem. Przelicza się liczbę pasażerów, którzy zostaną obsłużeni, liczbę lotów, potrzebnych pracowników, potrzebnego taboru kolejowego itd. Wszystko to w zamyśle zespoli najlepiej skomunikowane miejsce w naszej części Europy. A Polska ma stać się znaczącym graczem na rynku. I – co ważne – zyskać ma na tym także kolej. Bo przebudowie ulegnie system kolejowy w naszym kraju.
Szczerze jednak mówiąc, bardziej od tak ogromnego projektu, do tego tak zażarcie dyskutowanego, zainteresowały mnie rzeczy mniejsze: te dotyczące kolei w skali lokalnej. Te, które pozwalają na powrót pociągów tam, gdzie ich dawno nie widziano. Te, które umożliwią mieszkańcom małych miejscowości na podróżowanie. Gdyby kilka tygodni temu ktoś zapytał mnie, czym jest motorak, to przyznam się bez bicia, pomyślałbym o urządzeniu, które równa tor żużlowy. A teraz? Teraz wiem, że to wagon motorowy i wiem, że dzięki niemu testuje się możliwość podróżowania dla mieszkańców takich miejscowości, jak Marczów, Dębowy Gaj czy Wleń. Z ręką na sercu – potraficie wskazać te miejsca na mapie? Otóż to miasteczka w województwie dolnośląskim, leżące na linii kolejowej Doliny Bobru. Trasie, którą chce przywrócić do życia grupa entuzjastów z Burmistrzem Miasta i Gminy Wleń na czele. Kolej pasażerska nie jeździ tam, z różnych powodów, bodajże od 2106 r. Teraz kolej ma tam wrócić wraz z SKPL.
I nie będę ukrywał, jak bardzo cenię takie inicjatywy. Na pytanie dlaczego, mogę odpowiedzieć górnolotnie, że najważniejsze są skutki społeczne i gospodarcze. Może to, że pojedzie tam wspomniany motorak pozwoli na przypływ turystów. Tym samym zaś wsparty zostanie rozwój lokalnych inicjatyw. A może dzięki tej koncepcji zaczną znikać problemy natury społecznej. Może kilka osób łatwiej dotrze do pracy, może zmieni ją na lepszą.
Można także odejść od zagadnień związanych z socjologią i makroekonomią i powiedzieć zwyczajnie, że dobrze, że ktoś walczy o małe linie kolejowe. Warto! Dzięki temu kolej odżywa tam, gdzie nie docierają wielkie i znane marki. Pociąg we wspomnianym Dębowym Gaju rzeczywiście może pomóc lokalnej społeczności. Do tego nie zanikną walory tych obszarów. W użyciu będą prawdziwe perły i skarby architektury kolejowej – mosty czy budynki dworcowe.
A z okien będzie można podziwiać przemykające krajobrazy.