Jak czytamy w objaśnieniach zarówno zapisy tarcz antykryzysowych jak i inne normy prawa nie definiują tego pojęcia. Ministerstwo stwierdza, że jest to celowy zabieg ustawodawcy z uwagi na fakt, że u każdego podatnika czy płatnika negatywne konsekwencje ekonomiczne z powodu COVID-19 mogą przejawiać się w inny sposób, np. spadkiem dochodów, koniecznością ograniczenia prowadzonej działalności, utratą płynności finansowej. Znajdujemy tam takie zdanie, cyt: „Dlatego też ocena tego kryterium u poszczególnych podmiotów może być odmienna. Niemniej jednak musi być oparta na całokształcie okoliczności dotyczących danego podmiotu.”
Tak zredagowana informacja niestety jest szalenie ogólna w swojej treści. W zasadzie na pytanie o to co należy rozumieć przez poniesienie negatywnych konsekwencji w wyniku COVID-19, nie udziela informacji, nie jest też wskazówką.
Nadal więc to podstawowe zagadnienie pozostaje otwarte i pozwala na dalece idącą ocenność służb KAS. Pozostawiono urzędnikom możliwość interpretacji, czy dany indywidualny przypadek wynika z COVID-19, czy może pogorszenie sytuacji wynika z innych powodów.
W tej sytuacji mając na uwadze doświadczenia oraz już teraz realizowane czynności kontrolne warto dla własnych potrzeb zdefiniować jak pandemia wpłynęła na sytuację danego podmiotu. Zdefiniowanie tego to klucz, bowiem mając orientację można odpowiednio się zabezpieczyć przed dowolną interpretacją w toku ewentualnej kontroli.
Dalej zaś należy utrwalić dowody wskazujące na powód pogorszenia sytuacji. Nie tylko bowiem spadek obrotów wskazuje na negatywny wpływ pandemii na przedsiębiorstwo. Również absencje chorobowe, czy pobyt w kwarantannie kluczowych pracowników jest przyczyną możliwości pojawienia się kryzysu. Nawet jednak jak kłopoty wynikają z prozaicznego wycofania zamówień, to powinno się gromadzić dowody na wystąpienie takiej sytuacji. Wydrukowanie e-mail, utrwalenie faxów, czy w końcu zgromadzenie „twardych” danych produkcyjnych czy finansowych może nam pomóc w argumentacji.
Kolejnym tak nieostro zakreślonym zagadnieniem jest wskazywanie na kwalifikowanie wydatków do kosztów uzyskania przychodów. W tym zakresie odpowiedź podawana przez Ministra Finansów o tym, iż w praktyce wszystkie lub prawie wszystkie wydatki mogą być uznane za koszty podatkowe nie wzbudza zaufania. Objaśnienia podatkowe są wprawdzie w tym zakresie maksymalnie liberalne, a Minister Finansów wysyła jasny i mocny sygnał do podatników i do organów podatkowych, że wydatki okołoepidemiczne powinny być oceniane racjonalnie, bez zbędnego rygoryzmu formalnego.
Niestety i tym razem mamy jasny przekaz, że wprawdzie służby skarbowe mają działać mniej formalnie, ale jednak pozostawia się im możliwość analizowania wydatków pod względem ich racjonalności u danego przedsiębiorcy.
Powstaje pytanie, czy w marcu lub kwietniu przedsiębiorca mógł racjonalnie przewidywać co się wydarzy? Codziennie pojawiały się nowe informacje o sytuacji epidemiologicznej, ciągłe zapowiedzi zmian, czy końcu zwykły ludzki strach też ewoluował, gdyż taka sytuacja wystąpiła pierwszy raz na przestrzeni wieku. Nikt nie mógł w takiej sytuacji racjonalnie przewidywać co się wydarzy, a tym samym nie mógł podejmować racjonalnych decyzji wydatkowych. A przecież badanie tej „racjonalności” nastąpi w innej sytuacji, gdy już wszystko będzie wiadomo, gdy sytuacja co najmniej się ustabilizuje.