Deficyt wykształconych specjalistów w branży klejowej cały czas jest faktem. Jednak w ostatnich latach zmieniło się podejście zarówno studentów, jak i uczelni wyższych do tego sektora transportu. Na temat akademickiego potencjału, nowych dedykowanych specjalności i popytu na „kolejowe” dyplomy, rozmawialiśmy z pełnomocnikiem rektora ds. kierunku studiów Logistyka na Bydgoskiej Szkole Wyższej dr. inż. Piotrem Bojarem.
Drogi Szynowe na kierunku Budownictwo, Logistyka Transportu Kolejowego oraz Planowanie Przewozów Kolejowych na kierunku Logistyka to propozycje Bydgoskiej Szkoły Wyższej. Można powiedzieć, że Pana uczelnia celuje w potrzeby rynku?
Bydgoszcz to duży węzeł kolejowy, siedziba wielu spółek kolejowych zarówno przewoźników, jak i producentów, nie tylko samego taboru, ale również elementów infrastruktury, komunikacji i podzespołów. Ponadto miasto ma bogate tradycje w zakresie szkolnictwa kolejowego na poziomie szkoły średniej, mam tu na myśli działające przez lata i reaktywowane w 2014 roku przy Bydgoskiej Szkole Wyższej, Technikum Kolejowe. Tej młodzieży trzeba zapewnić możliwość dalszego rozwoju na poziomie studiów inżynierskich i magisterskich, dlatego też zdecydowaliśmy się o utworzeniu specjalności kolejowych na poszczególnych kierunkach studiów. Jak Pan redaktor wspomniał, na kierunku Budownictwo funkcjonuje specjalność Drogi Szynowe, a na kierunku Logistyka – Logistyka Transportu Kolejowego oraz Planowanie Przewozów Kolejowych. O ile Logistyka Transportu Kolejowego jest specjalnością dość szeroką, o tyle Planowanie Przewozów Kolejowych jest wąską specjalnością dedykowaną raczej pod absolwentów szkół kolejowych w Polsce. Oferta ta szczególnie uwzględnia absolwentów klas Technik Transportu Kolejowego, tzw. ruchowców, którzy zdobyli już niezbędną wiedzę w zakresie sterowania ruchem kolejowym czy samych urządzeń sterowania ruchem kolejowym.
Czyli bez odpowiedniej kadry nie można mówić o bezpieczeństwie prowadzonych inwestycji na kolei?
Trudno to sobie wyobrazić! Niestety skutkiem reformy edukacji, która kiedyś polegała na tworzeniu tzw. liceów profilowanych, likwidacja szkół zawodowych i techników stała się faktem. Dotknęło to również branżę kolejową, która w pewnym momencie zauważyła, że istnieje duża luka pokoleniowa, a ludzie przyuczani do zawodu w ramach zatrudnienia w spółkach nie będą w stanie tej luki wypełnić. W chwili obecnej jesteśmy świadkami renesansu kolejnictwa w Polsce, oczywiście jest to efektem naszej przynależności do wspólnoty europejskiej i pochodzących z dotacji środków finansowych. To bardzo cieszy zarówno użytkowników, przewoźników, producentów, jak i podmioty zarządzające infrastrukturą. Niestety taki stan rzeczy przysporzył nowych problemów podmiotom działającym w branży, okazało się, że na rynku pracy brak wykwalifikowanych osób. Brakuje, zarówno specjalistów, jak i rzemieślników budowy dróg szynowych, utrzymania ruchu, mechaników, elektromechaników, automatyków itd. Trudno sobie wyobrazić, że bezrobotny absolwent liceum wysłany na trzymiesięczny kursu spawacza zorganizowanego przez Urząd Pracy, będzie miał takie same kwalifikacje jak uczeń trzyletniej zawodówki (obecnie szkoły branżowej). Jeżeli chcemy osiągnąć światowe standardy na kolei, to tylko z pomocą wykwalifikowanych osób i nie mam tu na myśli samych inżynierów, bo musi być jeszcze ktoś, kto wykona najcięższą pracę fizyczną, będzie wiedział jak to zrobić i otrzyma za to właściwe wynagrodzenie. Wszystko sprowadza się do tego – nikt nie chce mieć zawodu i pracy, za którą dostanie najniższe wynagrodzenie. Specjaliści są w cenie.