Mówiąc o oszczędnościach, Programie Zielona Kolej i efektywności energetycznej, należy podkreślić, że kolej jest pojemniejsza niż transport drogowy. W przeliczeniu na jednego pasażera czy tonę ładunku zużycie energii jest tu nieporównywalnie mniejsze. Paradoksalnie, im energia będzie droższa, tym lepiej dla kolei. W całej strukturze kosztów kolejowych stanowi zdecydowanie mniejszy procent niż w transporcie drogowym. Przykładowo: jeżeli cena energii zdrożeje o 100 proc., to wzrost dla kolei wyniesie kilkanaście procent, dla transportu drogowego wzrośnie o połowę.
Czy widzi Pan dziś jakieś zagrożenia dla kolei?
Znajdujemy się na styku dwóch perspektyw unijnych, ścigamy się z czasem, by mądrze wykorzystać przyznane środki. Ważne jest jednak, by kolej nie kojarzyła się tylko z inwestycjami ale również rzetelnym utrzymaniem infrastruktury i dobrą ofertą przewozową. A te elementy też wymagają dofinansowania. Obawiam się, że jeżeli staniemy przed koniecznością oszczędzana, pojawi się pokusa oszczędzania na sektorze kolejowym. Drogi były od zawsze oczkiem w głowie wszystkich decydentów, bez względu na to, kto w danym czasie był u władzy.
Kolej nigdy nie miała tyle szczęścia. I dopiero się dowiemy, czy aktualne wsparcie sektora to wynik bogatego budżetu unijnego, czy trwała zmiana w spojrzeniu decydentów.