Należy więc spodziewać się dalszego stosowania mechanizmów anty-emisyjnych o charakterze ekonomicznym, prowadzących do radykalnej obniżki opłacalności produkcji czegokolwiek, w tym również energii elektrycznej, opartej na technologiach nieekologicznych, uniemożliwiających osiągnięcie dość ambitnie wyznaczonych celów. Według wspomnianego wcześniej projektu „Fit for 55”, szacowany dla Polski udział OZE wynosi 31 proc. wobec 23 proc. zadeklarowanych w Krajowym Planie na Rzecz Energii i Klimatu. Wynika stąd, że krajowe strategie energetyczne wymagają modyfikacji.
Niestety brak zmian w tym zakresie skutkować może według najbardziej pesymistycznych scenariuszy (zob. np. dane Fundacji Instrat) wzrostem kosztów energii elektrycznej nawet o 61%. Warto też dodać, że plany w zakresie zastąpienia tradycyjnej energetyki węglowej, energetyką opartą o odnawialne źródła energii w wielu krajach Unii Europejskiej są bardzo ambitne.
Dla przykładu Holandia planuje w 2030 r. osiągnąć poziom 73% produkcji energii ze źródeł odnawialnych. Niemcy zamierzają do roku 2030 osiągnąć udział produkcji energii pochodzącej z OZE na poziomie 65%. Nie sposób nie wspomnieć, że jeszcze w roku 2010 udział „czarnej” energii w miksie energetycznym Holandii był zbliżony do obecnego w Polsce, a w przypadku Niemiec wynosił on 50% ogólnego wolumenu wytwarzanej w tym kraju energii elektrycznej.
Droga ku zieleni
Czy więc droga ku energii pochodzącej z OZE jest antidotum na utrzymujący się od ponad roku systematyczny i dość dynamiczny wzrost cen energii elektrycznej? obecne tendencje na europejskich i światowych rynkach obrotu energią elektryczną oraz globalne – proekologiczne tendencje, moda na zdrowy tryb życia i postawy powszechnej troski o dobro planety, nie pozostawiają co do tego złudzeń.
Ceny energii notowane na krajowej Towarowej Giełdzie Energii osiągają poziom o wiele wyższy, niż ten do którego przywykliśmy od lat. Same zaś wahania cen i ich wzrosty również dalece odbiegają od znanych nam sprzed jeszcze dwóch lat, do których przez ostatnie kilkanaście lat przywykł krajowy rynek obrotu energią. Rozwiązaniem jest oparcie produkcji energii, w tym również dla potrzeb kolei, o źródła odnawialne, nie pozostawiające śladu węglowego. Ich produkcja jest relatywnie tańsza, a według doniesień wielu krajowych producentów energii, po roku 2021 ceny tzw. „zielonych” certyfikatów powinny spadać.
Powszechną praktyką jest stopniowe, ale bardzo systematyczne przechodzenie z produkcji „czarnej” na „zieloną”. Dla przykładu Grupa Enea, według opublikowanego raportu (zob. https://www.gramwzielone.pl/trendy/103179/enea-ceny-zielonych-certyfikatow-po-2021-r-zaczna-spadac) w 2019 roku, wytworzyła około 26 TWh energii elektrycznej, w tym 2,3 TWh to rosnący z roku na rok udział odnawialnych źródeł energii. Tendencja ta, według informacji Enei utrzymuje się od roku 2018, gdzie proporcje energii wytworzonej ze źródeł odnawialnych, w stosunku do analogicznej energii pochodzącej ze źródeł „czarnych” była bardzo podobna.
W roku 2019 generacja z OZE należących do tej grupy wzrosła o 12,5%. Największy wzrost (42%) wystąpił w odniesieniu do energii pochodzącej z farm wiatrowych. O 4,6% zwiększył się też wolumen produkcji energii elektrycznej z tzw. Zielonego Bloku, czyli elektrowni biomasowej w Połańcu (1,441 TWh względem 1,378 TWh w roku 2018). „Zazielenianie” energii jest więc prostą drogą do obniżenia emisyjności energetyki, a w dalszej konsekwencji do zmniejszenia obciążeń kosztami produkowanej i nabywanej energii. Jest to tendencja pożądana ale i konieczna. Dlatego należy wdrażać ją w krajowym transporcie kolejowym.