Uratowali miliony ludzkich żyć, często narażając swoje. Pod rosyjskim ostrzałem naprawiali infrastrukturę torową i tabor, by nie zatrzymać ewakuacji Ukrainy. O heroicznej walce ukraińskich kolejarzy o wolność, o potrzebie niesienia pomocy, a także rozłące z bliskimi pisze w swojej książce „Залізна евакуація” („Żelazna ewakuacja”) Andriy Permyakov.
Jaka jest historia pary z okładki „Залізна евакуація”?
To wzruszające zdjęcie wykonał fotograf Associated Press Andriy Andrienko. Strażnik graniczny Vitaliy żegna się ze swoją ukochaną Albiną na stacji kolejowej w Kramotorsku. Trzeciego dnia wojny, 27 lutego 2022 r., żołnierz odprowadzał ukochaną do pociągu jadącego na zachód Ukrainy. Mężczyzna ten stał się poniekąd symbolem pożegnań – pojawił się również na muralu, na ścianie Litewskiej Akademii Wojskowej w Wilnie. Scenę odtworzył miejscowy artysta Linas Kazulenis. Wielu turystów i mieszkańców Litwy robi sobie przy muralu zdjęcie, publikując je w sieci z hasztagiem #StandwithUkraine.
Fotografie zbierają mnóstwo komentarzy o treści wspierającej nasz kraj w wojnie z Rosją. Albina opuściła Ukrainę i zatrzymała się w Polsce. Schronienia wówczas udzieliło jej małżeństwo z Nowej Wsi. Kobieta wróciła już do kraju i mieszka w obwodzie dnieprowskim, blisko męża, który nadal pełni służbę wojskową.
Kim są bohaterowie Twojej książki?
„Żelazna ewakuacja” to książka zawierająca prawdziwe historie, uczucia, poświęcenie i odwagę pracowników kolei na Ukrainie. To historia ocalenia i nadziei. Opisuję w książce doświadczenia wojenne i ewakuacyjne oraz codzienne bohaterstwo ukraińskich kolejarzy. Bohaterami książki są prawdziwi i prości ludzie: dróżnicy, energetycy, maszyniści lokomotyw, konduktorzy, pracownicy dworców i stacji, fabryk oraz zajezdni. To osoby, które prowadzą Ukrainę drogą do Zwycięstwa.
W jaki sposób dobierałeś rozmówców?
Ludzie dzielą się swoimi historiami w mediach społecznościowych lub przekazują je sobie wzajemnie w trakcie codziennych rozmów. Część kontaktów otrzymałem od kolejarzy, niektóre zaś od znajomych lub zupełnie obcych ludzi, do których dotarłem. To historie ze stacji i pociągów, historie o ratowaniu ludzi, o naprawach mostów, szyn, lokomotyw. To relacje o blokowaniu pojazdów wroga czy gaszeniu płonących cystern. Całość zaś składa się na trudną historię Ukrainy.
Wszystkie rozmowy zamieniłem w literacką opowieść, wypełnioną emocjami bohaterów i artystycznym spojrzeniem na każde wydarzenie. Nawet forma prowadzenia narracji nie jest zwyczajna – prowadzi nas wewnętrzny kanał Ukrzaliznytsia w aplikacji Telegram. Wsparcia przy tworzeniu tej książki udzielili: Ministerstwo Kultury i Polityki Informacyjnej Ukrainy, wydawca – Fundusz Charytatywny „Kraj Bibliotek” i Agencja Twórcza „Artil”.
Jak wyglądała praca nad książką?
Najczęściej z bohaterami kontaktowałem się telefonicznie. Długo rozmawialiśmy, po czym przekazywałem zebrany materiał do autoryzacji. Każdy kolejarz z mojej książki został zaproszony na premierę na największych dworcach kolejowych w kraju. Spotykając się, przytulaliśmy się, wspólnie płakaliśmy i ściskaliśmy sobie ręce.
Która z opisanych historii najbardziej zapadła Tobie w pamięci?
Wszystkie historie robią wrażenie. Najdłuższa pod względem czasu i objętości jest historia Iriny – matki słynnego „Azowiaka” Oresta, którego zdjęcia zna dziś cały świat. Uwielbiam też historie z humorem, bo to właśnie humor pomaga nam czasem przejść wszystkie trudy losu. Jednym z bohaterów książki był maszynista, który w trakcie podróży śpiewał, transmitując swój „występ” na cały skład. Nie zdradził mi jednak, jakie utwory wykonywał. Zupełnie przypadkiem, od innego rozmówcy, dowiedziałem się że ten jechał pociągiem, w którym maszynista z Odessy śpiewał „Putin hyilo”. Z oczywistych względów tego zwrotu nie mogę tłumaczyć. Puzzle złożyły się w całość.
Oficjalna premiera książki miała miejsce na dworcu kolejowym w Kijowie. Czy wówczas było to miejsce bezpieczne?
Książkę zaprezentowaliśmy na pięciu największych dworcach kolejowych Ukrainy. Pierwszy był Kijów, następnie Dniepr, Charków, Lwów i Odessa. Pytasz, czy było to miejsce bezpieczne… Do czasu gdy Rosja będzie naszym sąsiadem, nikt w Ukrainie nie jest bezpieczny. Stacja kolejowa w Charkowie jest zlokalizowana najbliżej terenów ogarniętych wojną. Dzieli ją od linii frontu zaledwie 30 km.
Czy planujesz premierę książki w Polsce?
Myślimy o prezentacji książki w Warszawie – tradycyjnie chcielibyśmy przygotować ją na dworcu kolejowym. Liczę wówczas na obecność mieszkańców Ukrainy, którzy zadomowili się w Polsce. Na takich spotkaniach zbieramy datki na fundusz charytatywny „Żelazna Rodzina” – dla kolejarzy poszkodowanych w trakcie wojny. Darczyńcy w zamian otrzymują egzemplarz książki.
Jak Twoi rodacy oceniają rolę Polski i polskich kolei w rok po ataku Rosji na Ukrainę?
Ukraina jest wdzięczna Polakom za wsparcie i opiekę, której doświadczyliśmy. Mówimy o Was „bracia”, „przyjaciele”. Moja żona i syn, podobnie jak setki tysięcy innych osób, znaleźli schronienie w Polsce – oni w miejscowości Błonie k. Warszawy. To wsparcie, płynące z całego świata, jest dla nas niezwykle ważne. Polscy kolejarze, strażnicy graniczni i celnicy byli pierwszymi, którzy spotkali się z naszymi uchodźcami.