Wywiady

Kolej musi mieć atrakcyjna i konkurencyjna ofertę

RK: A jak sytuacja na kolei wygląda  dzisiaj?

JP: W sposób jasny, czytelny i wyraźny  sektor kolejowy został wpisany  przez rząd w plany rozwojowe,  podkreślono, że jest kluczowym obszarem  zainteresowania państwa.  To bardzo ważne. Już teraz widzimy  efekty takiego podejścia.  Pozytywnym trendem jest wyraźny  wzrost liczby pasażerów korzystających  z kolei. To wynik np. przejęcia  spółki Przewozy Regionalne przez  Agencję Rozwoju Przemysłu, które  zaowocowało przeprowadzeniem  istotnej restrukturyzacji oraz uzyskaniem,  po raz pierwszy, dodatniego  wyniku finansowego na poziomie  50 mln zł. Większe zainteresowanie  pasażerów koleją jest też zasługą  działań spółek samorządowych, które  z roku na rok funkcjonują coraz  bardziej stabilnie. Na ile ten trend  okaże się trwały, nie wiem, ale mam  nadzieję, że w kolejnych latach będzie  jeszcze lepiej.

RK: Wcześniej wspomniał Pan Poseł  o częstych zmianach w zarządzie  PLK. Czy według Pana rezygnacja  z modelu kontraktów menadżerskich  wpłynęła pozytywnie na sytuację  na kolei? Czy sam model menadżerski  był błędnym założeniem?

JP: Model kontraktów menadżerskich  jest w pewnym sensie paradoksem.  Przypomnijmy czytelnikom, że wdrożono  go w Grupie PKP w 2012 r.  i bardzo szeroko promowano, szczególnie  ówczesny minister transportu,  budownictwa i gospodarki morskiej  Sławomir Nowak bardzo wspierał  ten pomysł. Zamierzeniem było  przyciągnięcie do kolei najlepszych  fachowców na rynku i – w efekcie –  znaczące poprawienie jakości zarządzania.  Sam pomysł nie był zły,  ale już jego zaimplementowanie  okazało się bardzo kosztowne. Nie  krytykuję wszystkiego, nie czynię  tutaj złośliwych czy ideologicznych  uwag, po prostu muszę powiedzieć,  że biorąc pod uwagę fundusze, jakie  zostały poniesione przy kreacji  tego modelu i otoczenia dla niego,  jestem zaskoczony, że nie zobaczyliśmy  żadnych konkretnych efektów,  że nie przełożyło się to na realne  korzyści. Z jednej strony mamy bowiem  gwałtowny wzrost nakładów  na usługi doradcze i PR, przez trzy  lata ponad 143 mln zł, z drugiej – nie  dostajemy żadnej obiektywnie jakościowej  zmiany. W efekcie w drugi  rok realizacji perspektywy unijnej  wchodzimy z dużym opóźnieniem,  a przecież na tym etapie dynamika  procesów inwestycyjnych powinna  być znacząco lepsza.  Podkreślę tutaj, że według mnie kluczowym  sposobem oceny każdego  pomysłu czy inwestycji powinno być  zanalizowanie stosunku poniesionych  kosztów i efektów. Przykładem  jest nie tylko model kontraktów  menadżerskich, ale i eksploatacja  Pendolino. Przypominam, że docelowe  parametry prędkości na trasie  północ – południe zostały przekazane  do Komisji Europejskiej jeszcze  w 2010 r. i miały być w podstawowym  wymiarze zakończone do 2014 r.,  tymczasem wciąż są niezrealizowane.  Ponad 50 proc. trasy powinno zostać  dostosowane do przekraczania  prędkości konwencjonalnej powyżej  190 km/h. Zainwestowaliśmy więc  naprawdę dużo pieniędzy w pociąg,  którego możliwości nie wykorzystujemy  w pełni. Kolejnym przykładem  jest oddany niedawno do ponownej  eksploatacji odcinek Rail Baltica pomiędzy  Sadownym a Tłuszczem. Parametry  linii po modernizacji, czyli  wyznaczenie maksymalnej prędkości  na poziomie 100 km/h, są niezadowalające,  wręcz niezrozumiałe.

Dodaj komentarz