Dla kolei w Wiktorii zmieniają się czasy. Projekt kolejowy basenu rzeki Murray standaryzuje ponad 1,1 tys. km kolei szerokotorowej w Wiktorii północnej i północno-zachodniej. Podczas przebudowy pociągi przekierowuje się na zaskakujące linie i lokalizacje.
We wrześniu 2017 r. trzech nieustraszonych entuzjastów kolei opisało Haroldowi Winthropowi podróż na pustkowie Wiktorii, której celem było udokumentowanie tego historycznego projektu. Aby na własne oczy zobaczyć pociągi w ruchu i prace standaryzujące szerokość torów, śmiałkowie pokonali ponad 2,5 tys. km w ciągu trzech gorączkowych dni podróży, doświadczając szeregu zmian klimatycznych, pejzaży i przygód.
Dzień pierwszy
Nasza historia rozpoczyna się w piątek 22 września w Canberze – miejscu zamieszkania dwóch z trzech fanów kolei (Roda Avery’ego i Scotta Martina), którzy o siódmej rano wyruszyli w pierwszy etap podróży. Kierowali się na Deniliquin w Nowej Południowej Walii, gdzie mieli złapać pociąg intermodalny firmy Qube do Melbourne. Dodatkową korzyścią było, że w Deniliquin, na stacji końcowej Graincorp, załadowywano ziarno do towarowego Pacific National, co stworzyło okazję do sfotografowania „przejścia” między pociągami.
Rod i Scott, uprzednio poinformowani przez lokalnego amatora kolei o najlepszych miejscach do fotografowania, pojawili się przed zaplanowanym odjazdem Qube nr 9372. Gdy zobaczyli pociąg na przejeździe kolejowym na Ricemill Road, popędzili na pozycję niedaleko Saleyard Road i znaleźli towarowy 9052 Pacific National ustawiony poza magistralą, na bocznicy GrainCorp. Gdzieś dalej zatrąbił klakson, ostrzegający przed rychłym przejazdem 9372, z rozpędzonymi lokomotywami, walczącymi, aby obładowany ryżem pociąg osiągnął odpowiednią prędkość. Kiedy już 9372 zostawił za sobą zwrotnicę, numer 9052 podjechał na linię główną, żeby dokończyć załadunek.
W tym czasie Richard Chapman, ostatni członek trio, dojechał pociągiem kolei szerokotorowej oraz autobusem z Melbourne do Echuca. Duża różnorodność połączeń pozwoliła mu zapoznać się z czymś obecnie unikatowym dla Wiktorii – tj. z procedurami bezpieczeństwa z podwójną blokadą głównej linii. Niegdyś znajome, ciągle słyszalne dzwonienie pokazywało, że choć urządzenia na stacji zostały zmodernizowane, a tory zyskały nowy betonowy podkład, nie wszystko dostosowano do współczesnych standardów.
Rod i Scott pomyśleli, że wykażą się sprytem i uprzedzą Richarda w Echuca. Postanowili odebrać go ze stacji, zjeść razem lunch i złapać towarowy nr 9372 w Moamie, goniąc za pociągiem przez Echuca aż do linii krajowej Echuca-Toolamba. Ku rozczarowaniu całej trójki sprawy nie potoczyły się po ich myśli: ponad godzinę czekali na pociąg, który się nie pojawił.
Szukając ostatniego tego dnia pociągu, skierowali się do Swan Hill przez Piangil, gdzie przy silosach niemalże na końcu linii odnaleźli towarowy PN nr 9048 podczas załadunku. Sceneria działała na wyobraźnię – zmierzchało, pod stopami mieli piaszczystą, mokrą po deszczu ziemię, ich nozdrza wypełniał kwaśny zapach mokrego ziarna, a w powietrzu aż roiło się od komarów, które koniecznie chciały uczynić sobie posiłek z trójki fanów kolei. Nie zostali tam dłużej, niż wymagało tego zrobienie kilku „zdjęć dokumentacyjnych” przed powrotem na nocleg w Swan Hill. Byli tak wyczerpani, że plany nocnej sesji fotograficznej pociągów towarowego 9048 z Piangil i pasażerskiego jadącego na południe przegrały z chęcią odpoczynku.
Dzień drugi
Rozpoczął się od wczesnego wyjazdu do Ultimy. Rod, Scott i Richard skorzystali z linii prowadzącej do Robinvale, gdzie złapali towarowy nr 9101 – główny punkt programu. Ponieważ linia w Mildurze jest zamknięta ze względu na wymianę skrajni, pociąg intermodalny, który zwykle kursuje z Merbein do Melbourne, przewożąc kontenery z ryżem, winem, winogronami i owocami, w okresie od sierpnia 2017 r. do stycznia 2018 r. był kierowany na tymczasowy punkt załadunku na północ od Manangatang (obecny koniec linii w kierunku Robinvale).
W chłodnym i czystym powietrzu poranka nasi entuzjaści kolei długo czekali w Ultimie na opóźniony 9101. Zniecierpliwieni, udali się wzdłuż linii w stronę Quambatook, ale wrócili z pustymi rękami. Jako że na odcinek linii na północ od Ultimy nałożone jest ograniczenie prędkości do 25km/h, jasnym było, że pociąg nie mógł pojawić się w Manangatang przed ich przyjazdem do miasta o dziesiątej rano: jedynym znakiem życia był pięćdziesięcioletni pojazd linii miejscowej T400, próżnujący na stacji rozrządowej.
Temperatura wzrosła do 35oC, a bryza zmieniła się w gwałtowny, porywisty wiatr, kręcący tumanami kurzu i piachu. Był to jeden z tych dni, gdy na zewnątrz wychodzili tylko ci ludzie, których obowiązki wzywały w konkretne miejsca. Drogą sporadycznie przejeżdżały szare, wędrowne samochody kempingowe i minibusy pełne studentów, rozpaczliwie szukających kawy z mlekiem. Nasi fani kolei zmuszeni byli wrócić do sklepu wielobranżowego w Manangatang, żeby kupić suchy prowiant i coś do picia przed dalszym polowaniem na pociąg.
Wczesnym popołudniem pomiędzy Chinkapook a Cocambą zobaczyli 9101. Toczył się statecznie z prędkością 25km/h. Przy zawracaniu samochodu zauważyli, że pościg był raczej spokojny – mieli dużo czasu na wyprzedzenie pociągu, przygotowanie się do ujęć oraz wybór najdogodniejszego miejsca do zrobienia fotografii. Złapali pociąg, kiedy przejeżdżał obok silosów, przecinając najpierw stację w Cocambie, a później Old Managatang Road, i ustawili się na przejeździe na Mallee Highway na skraju miasta.
Dwadzieścia minut po dwunastej 9101 zatrzymał się przed przejazdem, silniki zostały wyłączone, pociag skierował się na stację rozrządową w Manangatang. Ponieważ punkt załadunku znajduje się około dwa kilometry na północ od stacji, wyglądało na to, że T400 przetransportuje ładunek ze stacji do punktu załadunku, a następnie skieruje się w stronę pociągu z 42 wagonami. Po złączeniu się z nim, T400 pociągnął długi zaprzęg pustych pojemników na stację rozrządową, zupełnie jak w historyjce dla dzieci pt. „Dzielna Mała Ciuchcia”.
Fani kolei starali się jak mogli, aby sfotografować tę operację na stacji rozrządowej, ale przegrywali walkę z upałem, silnym, porywistym wiatrem i atakami piachu. Po trzynastej skierowali się na południe, rozpoczynając następną część podróży. Udali się do Donald przez Sea Lake i Wycheproof, chcąc zobaczyć pociąg towarowy odjeżdżający z Nullawil, ale i ta próba zakończyła się niepowodzeniem. Skierowali się więc do Donald i nocowali Ararat.
Dzień trzeci
O ile dzień drugi charakteryzował letni upał i kurz, dzień trzeci rozpoczął się zimnym deszczem i wiatrem Grampianów. Stacja rozrządowa w Ararat nosiła oznaki niedawnych, dosyć poważnych robót. Ponieważ niektóre pociągi przybyły na czas (7AM5 PN), a inne nie nadjechały wcale (intermodalny 7922 SCT na trasie do Dooen), wszystko, co zdołali zobaczyć nasi śmiałkowie, to kolejny egzemplarz pojazdu, który niedługo miał przejść do historii – pociąg intermodalny 5PM1 Aurizon, przejeżdżający przez stację zaraz po ósmej. Pociąg wyglądał na mocno załadowany. Większość wagonów zawierała kontenery, a reszta wiozła drewno oraz inne towary na paletach szkieletowych, pod impregnowanym brezentem. Widząc taki ładunek, nasze trio zaczęło się zastanawiać, dlaczego Aurizon postrzega sektor intermodalny jako problem, a nie jako szansę.
W Ararat prawdziwą gratką był „ekstra” pociąg towarowy SSR, który wiózł ziarno z Murtoa do Appleton Dock. Składy ciągnęła kombinacja lokomotyw Clyde-EMD – dwóch klasy C i dwóch GM. Rod, Scott i Richard szybko skierowali się na Great Western, aby się przyszykować i zrobić zdjęcie lokomotyw w malowniczej lokalizacji w pobliżu winiarni Seppelts. Dzięki szybkiej przejażdżce z powrotem na obrzeża Araratu, sfotografowali pociąg jeszcze raz, ale wkrótce liczne angielskie konie parowe uciekły w siną dal w stronę Melbourne. Popularność klasy C sprawiła, że w obu lokalizacjach naszej grupie towarzyszyli inni fani kolei, zdecydowani podążać za tym unikalnym pociągiem.
Stąd nasze trio pojechało przez Beaufort do Melbourne, przez piękną scenerię wzgórz i lasów, korzystając z okazji, aby spojrzeć, jak postępują prace modernizacyjne na normalnotorowej linii krajowej Ararat – Maryborough. O tym, że prace były w toku, świadczyły wykopy na starej trasie, w niektórych rejonach sięgające aż do fundamentów, podczas gdy betonowe i stare drewniane podkłady kolejowe leżały razem na stosach. Richard wyraził nadzieję, że pewnego dnia ta linia zostanie udostępniona dla wycieczek fanów kolei normalnotorowej, gdyż jej sceneria przywołuje na myśl dawno nieistniejące linie, takie jak Mansfield czy Bright, które wiły się pośród zalesionych wzgórz wschodniej części stanu Wiktoria.
Po dotarciu do Melbourne, Richard udał się do domu, podczas gdy Rod i Scott rozpoczęli poszukiwania jedzenia niedostępnego w Canberze (gorące pączki z dżemem i libańskie potrawy, odpowiednio z Queen Victoria Market i Coburg). Kiedy już się najedli, skierowali kroki przez Hume do Canberry, gdzie poniedziałkowe święto państwowe pozwoliło im odzyskać siły po podróży, obejmującej ponad 2,5 tys. kilometrów.